(Fot. Zdjęcie lotnicze pokazujące zarysy słonowickich drewniano-ziemnych gigantów)
Archeolog jest jak dziecko, któremu trafiło się pudełko z układanką pozbawioną większości części. W dodatku są tam elementy z innych układanek, niepasujące do całości i utrudniające ułożenie obrazka. Nasza wiedza historyczna jest dziurawa jak sito, a przeszłość znacznie bardziej tajemnicza i niejednoznaczna, niż uczymy się w szkole.
Badacze epok, w których posługiwano się już pismem, są w trochę lepszej sytuacji niż pradziejowcy, skazani na wyciąganie wniosków z tego, co uda się znaleźć w ziemi. Ale również badania archeologów zajmujących się epokami historycznymi mogą mnóstwo zmienić - w końcu zachowane teksty bywają przesiąknięte propagandą, nie wyjawiają całej prawdy albo ją wykoślawiają. Wykopaliska mogą weryfikować teksty, dostarczać nowych szczegółów i uzupełniać.
Często słyszymy o kolejnych sensacyjnych odkryciach - czasami mają one znaczenie lokalne, innym razem globalne. Przy próbie wybrania tych "najważniejszych" bardzo trudno znaleźć obiektywne kryteria. W zasadzie każdy archeolog może mieć swój własny ranking. My postanowiliśmy przedstawić te badania polskich archeologów z ostatnich lat, które z różnych względów stały się kamieniami milowymi w badaniach historii i punktami odniesienia dla reszty naukowego świata. (...)
Przełom IV i III tysiąclecia p.n.e. - polska Dolina Królów
Nie zawsze najważniejsze wykopaliska ociekają złotem. Oczywiście wzbudzają one największe zainteresowanie, ale czasami większe znaczenie mają odkrycia nieco skromniejsze. Najlepiej widać to na przykładzie badań archeologów w Polsce. No bo kto by pomyślał, że zwykłe plamy w ziemi i przebarwienia mogą prowadzić do tak daleko idących wniosków, do jakich doszedł dr Krzysztof Tunia z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, który badał neolityczne stanowisko w Słonowicach koło Kazimierzy Wielkiej. Gdy rozpoczynał tam w 1979 roku wykopaliska, nie spodziewał się, że odkryje "polską Dolinę Królów" o 1500 lat starszą niż ta egipska w Tebach Zachodnich. Na początku badacz nie miał pojęcia, czym jest skomplikowany układ rowów i palisad, które ukazały się po zdjęciu humusu. Dopiero w trzecim sezonie znaleziska ceramiczne pozwoliły zorientować się, że stanowisko należy datować na przełom IV i III tysiąclecia p.n.e. i wiązać z neolityczną kulturą pucharów lejkowatych. Do wykazania, czym jest ta plątanina plam i przebarwień w ziemi, przyczyniły się badania geofizyczne, prowadzone przez Tomasza Herbicha z IAE PAN i Joerga Fassbinndera z Urzędu Konserwatorskiego w Monachium.
Wszystko stało się jasne - rowy i palisady okazały się gigantycznymi, ponadstumetrowymi grobowcami z czasów, gdy w Europie dominowała idea megalityczna, a w Egipcie jeszcze nie myślano o budowie piramid. Ponieważ jednak w żyznej okolicy lessowej nie było wystarczających źródeł kamienia, małopolscy konstruktorzy musieli radzić sobie inaczej. W Słonowicach zbudowano wielkie drewniano-ziemne konstrukcje, które miały kształt wydłużonych trapezów. Ich ściany wykonano z drewnianych belek, wnętrze - z wyjątkiem części przy wyjściu - wypełniono ziemią. Do dziś zachowały się jedynie równe rzędy rowów ze śladami po drewnianych słupach (o średnicy 30 cm), które są pozostałościami palisadowych ścian. Wzdłuż dwóch największych grobowców (z sześciu odkopanych) wykopano głębokie na 3 i szerokie na 5 m rowy, z których pobierano ziemię na nasypy. Znajdująca się od strony wschodniej część czołowa największego z grobowców miała szerokość 10 m, a wysokość nasypu mogła dochodzić do 5 m. Niedaleko od wejścia pochowano trzy osoby (tak było tylko w tym grobie, w pozostałych chowano po jednej). Same groby nie były bogato wyposażone, jakby już sama budowa grobowca była wystarczającym darem dla zmarłych. Z pewnością osoby tu pochowane były kimś ważnym. Szkoda, że źle zachowane kości uniemożliwiają wykonanie badań DNA w celu ustalenia pokrewieństwa.
Po 100 latach od powstania gigantycznych megaksylonów (mega - wielki, ksylos - drewno) przed i pomiędzy nimi zaczęto chować zmarłych w zwykłych płaskich grobach, jakby w owym czasie cmentarzysko stało się miejscem świętym. Co ciekawe, głowy tych zmarłych (których kości zachowały się trochę lepiej) uniesione były w kierunku wschodzącego słońca, co wiązać się mogło z jakąś religią solarną. Archeolodzy natrafili też na tajemniczy, całkowicie pusty plac - być może o funkcjach ceremonialnych, przeznaczony do zgromadzeń większej grupy ludzi. Przylegał on do największego z grobowców, a z trzech innych stron był otoczony wałami ziemnymi. Nadal nie wiadomo, gdzie mieszkali budowniczowie tego drewniano--ziemnego założenia, gdyż w pobliżu natrafiono tylko na pozostałości osad współczesnych cmentarzysku grobów płaskich. Z pewnością ci, którzy podjęli się tego przedsięwzięcia, musieli być dobrze zorganizowani, gdyż wymagało ono mnóstwa pracy przy kopaniu rowów, ścinaniu drzew i transporcie ogromnych ilości drewna.
Po 20 latach prac okazało się, że słonowickie założenie ma fundamentalne znaczenie dla okresu neolitu na ziemiach polskich, ponieważ dowodzi, że zjawisko megalityzmu istniało daleko poza centrum tej idei (Europa Zachodnia). Bo chociaż wiadomo, że również na Śląsku, Sandomierszczyźnie i Lubelszczyźnie wznoszono konstrukcje megalityczne, to Słonowice - jako stanowisko najlepiej przebadane i najprecyzyjniej wydatowane - pozostają punktem odniesienia dla badaczy neolitu w Polsce i Europie. Mimo to nadal nie wiadomo, skąd idea budowy takich megaksylonów przywędrowała do Małopolski (najbliższe budowle tego typu są znane z południowych Niemiec), nie wiadomo też, czy te drewniano-ziemne giganty były tylko grobami, czy może pełniły i inne funkcje. Doktor Tunia nie spoczął na laurach. Przez ostatnie dwa lata prowadzi prace w Rudnie Górnym niedaleko Krakowa. "Mamy tam miniaturkę Słonowic" - mówi. "Dotychczas odsłoniliśmy trzy grobowce mające od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów długości, z których jeden jest otoczony małymi kamieniami. Wydawało się, że megaksylony słonowickie były czymś wyjątkowym, tymczasem badania w Rudnie pokazują, co innego - najprawdopodobniej była to dość powszechna forma pochówków w owym czasie, z tym że dla archeologów niezwykle trudna do znalezienia, zidentyfikowania i opracowania". Grobowce w Rudnie wyglądają jak naśladownictwo Słonowic. Nic dziwnego, w końcu była tam lokalna, małopolska Dolina Królów.